Zegarmistrz światła
Gdy będę jasny i gotowy
Za gaz i światło i telefon i mieszkanie
I garaż i samochód i składki alimenty
I wszystkie takie różne już uiszczę
Gdy nic nie przyjdzie mi do głowy
To będę sobie zegarmistrzem
Choćby na świecie wiatr i słota
To żyło mi się będzie świetnie
Gdy zamiast w Ruhlach i Poljotach
Ja będę sobie grzebał w świetle
A w wolnych chwilach będę siedział
Za piecem gdzieś u Pana Boga
Wypiję setę wszamam śledzia
Aż wreszcie zgaśnie mi podłoga
Nie koniec jednak tej zabawy
Bo choćbym w łaźni siedział w swetrze
Będę się cały trząsł z obawy
Że jeszcze zgaśnie mi powietrze
I gdy już będę purpurowy
Wezmę pędzelek oraz farbę
Bo wpadłem ja na pomysł nowy
Niech cały świat ma moją barwę
I gdy już skończę tę robotę
To zamiast bełtać się w błękicie
Ja za trzydzieści i trzy złote
Zabełtam sobie łeb bełcikiem
Czasami w jedno miejsce muszę
Bo gdyby nie to bym się ze właśnie tak
Potem pociągam za łańcuszek
A woda spływa jak na przestrzał
Bez serc bez ducha przy gitarze
W kloakach czyli też w klopikach
Piosenki piszą kanalarze
Poeci muszą zlew przetykać