Szybko się kończy


Byłem w żołądku Lewiatana
Potem stawałem im w gardle
Potem mieli mnie na końcu języka
Dopiero potem na wargach
To to to klatka
Teraz zamykam ich tym kagańcem
A moja karawana jedzie dalej
Dalej i dalej po połamanych karkach
Powoli to mi obojętne
Poznałem się na moim oponencie
I takie wygrane nawet nie nawet nawet to nawet nie osiągnięcie
W moim wieku rap ma odgórny wymóg
Inny od paru podwójnych rymów
Kwit albo nie być
Dla mnie to dziś nietrudny wybór
Nigdy nie byłem raperem który tutaj wpadł na karierę
I darem dla ciebie
Ja gonię marzenie jak mogę najlepiej
I powiem na mecie minęła połowa dekady
Ja wydaję płytę
Do tego to robię dla siebie
Mam nowe nadzieje
Zdmuchuję świeczkę z tortu
Po tylu latach gierki myślę życzenie
By gra znowu była warta świeczki